Bekart Bekart
280
BLOG

Sentymenty redaktora Kłopotowskiego. Trump i cała reszta

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 2

Krzysztof Kłopotowski nie powinien być naszym kolegą. Jego sentymenty są lewicowe, wrażliwość ateistyczna, a z prawicą łączy go tylko interes. Lewica dawno bowiem odrzuciła przesądy o pluralizmie opinii i wszelkie odstępstwa tępi z gomułkowską pasją. A prawica ma kompleksy i do guza nabitego rasistowsko-faszystowską pałką chętnie przyłoży okład z Kłopotowskiego. Bo osąd jego jest zimny i zdystansowany. Kłopotowski za bardzo jest skupiony na Kłopotowskim, by znaleźć miejsce na lewicy, bo tam jednak linię trzeba trzymać, a prawica go przytuli.

 

Ktoś mi tu powie, że łatwo wystawiam się na strzał. Po pierwszym akapicie już może siadać redaktor Kłopotowski do klawiatury i grzać stare kotlety jak TVP Seriale: oto młody neofita, co nie rozumie w zacietrzewieniu, że i prawica ma grzeszki swoje, bo nie przeczytał, tylko się zapatrzył w idoli: oto młody hunwejbin konserwatywny, tępiący odchylenie lewicowo-ateistyczne. Już tak było, powie redaktor Kłopotowski, niepokoi mnie to i złe rzeczy mi przypomina. Ten ton, gest gramatyczny, totalizm taki.

 

Nie robi mnie to. Zresztą to są tylko fantazje moje i byłbym kontent jakby to redaktor napisał. Nie zwalczam Krzysztofa Kłopotowskiego personalnie, ale zwalczam intelektualną pozę. Sam pomysł jest godny pochwały. Niech na prawicy będzie ktoś niezrzeszony, trochę łamiący plemienne lojalności,  kto wskaże czasem prawicy rzeczy, których ta nie rozumie. Świetnie! Jakby powiedział Eryk Mistewicz, jesteśmy kryci na odcinku marketingu narracyjnego.  Problem w tym, że Kłopotowski chce leczyć ignorancję prawicy własną naiwnością i sentymentalizmem. Zgłosił się na ochotnika by prowadzić nas przez mgłę, nie dlatego, że wie gdzie iść, ale dlatego, że uważa, że do twarzy mu będzie w czapce przewodnika.


 

A tera: konkrety.

 

Obserwuję z Nowego Jorku tragikomedię pod tytułem „Donald Trump na prezydenta”.Tym się teraz zajmuje redaktor Kłopotowski. A zajmuje się po filmowemu, patrzy bezlitośnie i krytycznie.  Przemówienie Donalda J. Trumpa przyjmującego nominację partii republikańskiej na kandydata w wyborach prezydenckich miało klimat z lat 1930-tych. Jego sposób bycia na estradzie pasowałby do tamtych czasów. Przypomniał mi kronikę filmową z Benito Mussolinim, gdy mówił z balkonu do tłumu wielbicieli. Głowa równie dumnie rzucona do tyłu i pycha tak samo bijąca mu z twarzy. Trump co jakiś czas odwracał się profilem do kamery telewizyjnej, jak gdyby pozował do reliefu na złotych monetach, które karze bić po zdobyciu władzy. Byłby to ładny początek jego kultu jednostki.( cały teksthttp://www.sdp.pl/felietony/13092,nasz-przyjaciel-putina,1469259051 ). Wstrząsające, prawda? Kto wpadłby na skojarzenie z Mussolinim? Nikt! Można by redaktora skrytykować za te słowa tak, że to jest przeklejone z wywiadu rzeki z Gajoso-Stuhro-Hollandem, czyli polskim kombinatem artystyczno-autorytetowym (tyle, że tam o kaczorze mowa), ale to by była za tanie pieniądze krytyka.

 

Zróbmy merytorycznie. Mnie na przykład z faszyzmem kojarzyło się przemówienie Obamy “Yes we can”, o którym redaktor Kłopotowski pisał owszem, że nadzieje pewnie nie zostaną spełnione, ale z drugiej strony, że to wzruszające i trochę się popłakał. Ale różne rzeczy się ludziom kojarzą, porozmawiajmy o zasadności porównań. Jeśli możemy mówić o powiązaniach z faszyzmem w USA, to musimy mówić o Partii Demokratycznej. Franklin Delano Roosvelt, uznawany przez liberałów za wzorowego POTUS-a i z pewnością pozostający wzorem dla Obamy i Hillary, z Mussolinim lubił się bardzo.Nie mam wątpliwości co do tego, że Mussolini jest naprawdę zainteresowany tym co robimy, a ja jestem równie zainteresowany i robi na mnie wielkie wrażenie, to co udało mu się osiągnąć na drodze do szczerego celu, jakim jest odbudowa Włoch -mówił FDR w 1933 roku. Nie był to epizod, a jeśli ktokolwiek zbliżył się w USA do rządów autorytarnych i kultu jednostki, był to właśnie FDR, łamiąc niepisaną zasadę sprawowania urzędu przez dwie kadencje, konsolidując władzę i tworząc sprawny system propagandy. Jeśli komuś się wydaje, że potem się wszystko zmieniło, bo była wojna i liberalny prezydent walczył z faszystami. Niech obejrzy sobie ostatnią konwencję demokratów. Jej główny slogan brzmiał: GOVERNMENT IS THE ONLY THING WE ALL BELONG TO (Rząd/Państwo jest jedyną rzeczą, do której wszyscy należymy). Jakieś skojarzenia, Panie redaktorze? No tak, ale ten ruch głową.

 

Hillary będzie lepsza?

 

Wszystko byłoby w porządku, gdyby te rozważania redaktora Kłopotowskiego odbywały się na etapie prawyborów. Ja też byłem wtedy mądry, bo wolałem Teda Cruza, albo kogokolwiek innego poza Trumpem. Problem w tym, że mamy teraz wybór 50/50, a uwagi redaktora Kłopotowskiego o Hillary są już kompletnie kompromitujące. W tekścieLewy idol prawicy,snując fachowe rozważania o atomowych guzikach, redaktor rozważa kto się lepiej nadaje.Pytanie o jądrowe kompetencje Trumpa podrzuciła mediom Hillary Clinton. Myślę, że w sytuacji katastrofalnego kryzysu lepiej wypadnie od rywala. Ma doświadczenie a jeśli czegoś nie będzie wiedziała może spytać męża.No to jest po prostu…! Idźmy step by step. Najpierw Bill. Jeśli chodzi o niego, to na pewno możemy się spodziewać, że podrzuci Hillary taką wypowiedź, która pozwoli jej się wyłgać, jeśli naciśnie guzik i jak nie naciśnie. Osobiście, nigdy nie zamierzam dotykać guzika (Aha- bo nie osobiście będzie naciskać tylko przez przełożonych). Nie zawaham się użyć guzika, w ramach kompetencji konstytucyjnych POTUS (Aha - konstytucja nie mówi explicite nic o guziku)

 

Dla tych co się pogubili - doświadczenie małżeństwa Clintonów sprowadza się zasadniczo do wprowadzania opinii publicznej w błąd i zbijaniu na tym godzillionów mamony. Bill chociaż starał się nie kłamać, a stosować inteligentne wykręty, które miłośnicy retoryki musieli docenić. Hillary jest kłamczuchą w typie premier Kopacz. Moja ulubiona jej wpadka: matka dała mi na imię Hillary, by uczcić Edmunda Hillary’ego. Problem w tym, że gdy rodziła się Hillary, pan Edmund Hillary był zupełnie nieznany. Światową sławę zdobył kilka lat później. Rodzina geniuszów!

 

Ale nie rozmieniajmy się na drobne. Do źródeł. Hillary ma doświadczenie. Nawet liberalny Washington Post musiał przyznać, że jak na osobę, która sprawowała tyle ważnych stanowisk, jej politycznytrack recordjest nad wyraz skromny, ciężko wskazać na jedną reformę jedno rozwiązanie legislacyjne, które można z nią kojarzyć. Washington Post było ciężko, bo gdyby zaczął wyliczać, zrobiłaby się z tego litania porażek i katastrof. Libia, Bengazi, Haiti, rurociąg Keystone, sprzedaż amerykańskiego uranu Rosatomowi. ( kto chce wiedzieć więcej, niech poczyta moje teksty w Gazecie Polskiej, za darmo nic nie ma blogerzy darmozjady!). Hillary ma za to doświadczenie w zacieraniu śladów i możemy być pewni, że po kolejnej katastrofie wyprze się wszystkiego w sposób zadowalający fachowy gust redaktora Kłopotowskiego.

 

Nawalajmy, nawalajmy.

 

Redaktor Kłopotowski powiela Hollywoodzki schemat nawalania w tych, w których nawalać jest bezpiecznie. Trumpa nikt zasadniczo nie lubi więc cała mądrość liczy się podwójnie, jak gol strzelony na wyjeździe. Marzyłoby mi się tylko, że jak redaktor jest w Nowym Yorku, to nam tu coś podrzuci świeżego, jak już się decyduje zabierać głos w sprawie kluczowej dla dalszych losów tego padołu łez. Mógłby tak krytyczno-cynicznie wyjrzeć zza ciemnego okulara i zobaczyć jaką medialną i niepoważną szopką jest choćby sprawa Khizr Khana. Mógłby nie rezonować tylko fal nadawanych przez dwie gazety, bo w Ameryce jest ich więcej, o czym gówniarzeria z prowincji nie powinna redaktorowi przypominać.

Nie jest to pisanie bez konsekwencji, nie są to eseje filmoznawcy na boku, bo redaktor Kłopotowski miesza argumenty pseudomerytoryczne z czysto subiektywno-estetycznymi, do których ma święte prawo. A konsekwencje mogą być poważne, bo jeśli zdarzy się tak, że Trump wygra, a polskie społeczeństwo będzie oceniało decyzję polskiego rządu o sojuszu z nim, to warto by to społeczeństwo miało obraz jakkolwiek powiązany z rzeczywistością. Choć nie ma gwarancji ani wygranej Trumpa, ani tego, że po niej będzie szukał sojuszu z Polską, to trzeba to brać pod uwagę i nie budować absurdalnej alternatywy fachowa Hillary- nieodpowiedzialny Trump. W rzeczywistości wygląda ona bowiem tak: nieodpowiedzialna oszustka Hillary - nieprzewidywalny Trump.

 

Jedno mi imponuje u redaktora Kłopotowskiego - odwaga w tym, że napisał otwartym tekstem i to kilka razy - lepsza będzie Hillary. Mówię to poważnie, bo dzięki temu mogłem podjąć dyskusję. Jeśli kogoś urazi, że celuję w konkretną osobę, to jak zwykle przepraszam wszystkie przystojne panie. Wystarczająco się naczytałem polemik pomiędzy “szeroko rozumianym obozem niepodległościowym” a “ogólnie pojętymi lewicowymi elitami”, żeby stwierdzić, że mają one to do siebie, że kule latają, szable śmigają, a nikomu nie dzieje się krzywda. A krzywda być musi, żeby była chęć odpowiedzi.   

 

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka