Bekart Bekart
335
BLOG

W normalnym kraju, we brzozowym gayu.

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 4

Wszyscy by chcieli, żeby było normalnie. Żeby można było normalnie przejechać. Z dziewczyną, albo z chłopakiem pójść gdzieś, żeby żyć można było normalnie. Z rozpędu chciałem napisać: „żeby Polska była Polską”, popełniłbym jednak błąd dziejowy, tragiczny i logiczny, bowiem „polskość to nienormalność”. Ergo: żeby było normalnie, czyli żeby Polska była nie-Polską.

 

Polska normalność jest więc sprzeczna, bo nie-polska. Pojęcie normalności od lat ma u nas ekstraordynaryjny charakter, normalnośc pachnie zagranicą, jak czekolada z RFN. Normalni, czyli zwykli, Polacy, nie zasługują na zaliczenie do tej kategorii, są bowiem zbyt katoliccy, zbyt powszechni, zbyt statystycznie Kowalscy. Poza tym, Polacy za mało akceptują różnych dziwaków (z angielska queer), czyli nienormalnych, co jest nienormalne, bo na całym świecie to jest normalne. Na całym, normalnym i cywilizowanym świecie.

 

Druga sprzeczność polega na tym, że normalnie to nie tak jak jest, ale tak jak nie jest. Normalnie jest tak jak być powinno, a jest nienormalnie. Ostatnio Tomasz Lis napisał całą litanię, która zaczyna się od słów „W normalnym kraju…”, po których to słowach wymienia rzeczy, których nie byłoby, gdyby był normalny kraj. Przede wszystkim, nie byłoby Kaczora, który jest nienormalny.

 

Ta modlitwa jest wzruszająca, tym bardziej, że jest to modlitwa nie „o normalny kraj”, a „do normalnego kraju”. Pod twoją obronę się oddajemy, normalny kraju. Powiedz tylko słowo, normalny kraju, a będzie się radowała nienormalna dusza nasza. Ścieżkę nam wskaż, o normalności pozwól marzyć.

 

Bóstwo „normalnego kraju” jest spoza kraju, co więcej, oddala się coraz bardziej, staje się coraz bardziej abstrakcyjne, tak, że zbliżamy się do zakazu przestawiania wizerunku bóstwa. Nie jest już w dobrym tonie  mówić, że Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, to normalne kraje, godne inkarnacje, że normalny kraj . Bóstwo się oddala, wypina się na wyznawców, w ogóle jest niezainteresowane, staje się bogiem oddalonym, takim deus otiosus, jak mówią religioznawcy.

 

I to jest zagwozdka wszystkich wyznawców kościoła „normalnego kraju”. Zrezygnowali z normalności danej i swojskiej na rzecz normalności zagranicznej i importowanej. Niestety jednak koncept „normalny świat” im się, jak w mordę strzelił, zdekonstruował, znihilizował i zwątpił sam w siebie. Teraz oni są w rozkroku, bo ich bóstwo opuściło, a do normalności swojskiej powrotu nie ma, bo nic o niej nie wiedzą, musieliby zacząć od początku, wtedy nie byliby jednak elitą.

 

Tragedia wielka. Cały, normalny i cywilizowany świat, im bardziej się nam, nienormalnym Polakom odsłania, okazuje być coraz bardziej nienormalny. Na początku lat 90-tych, John Gray wypowiedział taką myśl, że postkomunistyczne państwa Europy Środkowej czekają problemy, gdyż starają się one tworzyć instytucje demokracji liberalnej i wolnego rynku, na wzór państw, w których te instytucje przeżywają problem legitymizacji. Początkowo nasze elity tę małą zagwozdkę rozwiązały w ten sposób, że nic nam nie powiedziały, twierdząc, że tam jest normalnie, a jedynym problemem polskiego społeczeństwa jest to, że jest nienormalne, czyli nie takie jak tam, w normalnym kraju.

 

 

 

Polskie społeczeństwo okazuje się bezczelne, ma swoje aspiracje, tupet. Jakoś swojej nienormalności wstydzi się mniej, a chce nawet podnieść ją do rangi normalności. To jest nie do pomyślenia, rolę zostały rozdane, a rolą polskich mas jest wstydzić się, rolą polskich elit jest o tych źródłach wstydu sumiennie przypominać.( Z wyjątkiem okazji, gdy pozwala nam się wspólnie i, wzorem państw zachodnich, radować i cieszyć z naszych wspólnych sukcesów i wiekich zwycięstw demokracji.)

 

PRL, który elity nasze nauczył myśleć, cały był złożony z faz, raz była normalizacja, pożryjcie i pożyjcie, raz zaostrzenie walki klasowej, strzelanina i odcinanie łap reakcji. Propagandyści w PRL-u mieli jednak tę przewagę nad aktualnymi, że mieli więcej czołgów. Oni mogli powiedzieć, że normalnie jest wtedy, kiedy oni przekonują, że jest normalnie, co wspierali dowodami empirycznymi, w postaci przerw w strzelaniu do narodu. Normalnie, to mniej w mordę, a więcej po dobroci. Dzisiejsi pałkarze spod znaku parówki lub innego przejęli jednak to myślenie, że społeczeństwo będzie normalne, wtedy kiedy my mu pozwolimy tak o sobie myśleć.

 

Kiedy mówili to komuniśći, było to zrozumiałe. Kiedy jednak Lis mówi, że w normalnym państwie związki zawodowe nie bronią interesów pracowników, tylko władzy, że w normalnym państwie są tylko uzasadnione i przemyślane roszczenia, że politycy nie skłócają narodu, że się nawzajem nie oskarżają, tylko wspólnie pracują, aby Kazachstan rósł w siłę, że nie ma sporów o rzeczy zasadnicze, to jest duża część społeczeństwa, która się z Lisa śmieje. Wiemy bowiem, że tak, jak mówi Lis, jest właśnie w kraju nienormalnym, że tak już było, że zgoda budowała, tylko że kraj wcale normalny nie był, bo był bolszewicki.

 

W ogóle należy już skończyć z tą manią normalności. Polacy są bowiem tak nią omamieni i tak jej łakną, że czasem wydaje się, że można  powiedzieć, że będzie wojna i będzie strasznie, ale będzie to normalna wojna, najedzie nas normalne, cywilizowane państwo i będzie nas normalnie, po europejsku, i takjak to się robi na całym świecie, zabijać. Ja tam nie wiem, czy chcę, żeby Polska była bardziej normalna, bo nie wiem co to ma oznaczać. Jeśli miarą normalności jest to, żeby do wujka mówić ciociu, do taty Małgosiu, a do partnerki seksualnej „odrobiłaś lekcje?”, to ja serdecznie dziękuje. Może normalność, to nie jest konieczność. Ja wolę pomyśleć, że jestem z kraju, gdzie „kruszynę chleba…”, albo kraju gdzie „na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju…”.  

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka