Bekart Bekart
392
BLOG

Dyskretny urok dysydentów.

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 6

Jest to jakieś straszne dziedzictwo PRL. Jakaś mania. Kult energii odnowicielskiej. Skąd to przekonanie, że najlepsze, co nas może spotkać, to przepierka starych ciuchów, jakiś rewizjonizm ledwo ciepły, jakiś kolejny ruch pryszczatych lub sędziwych, ścierający się z betonem, w jedynej możliwej partii.

 

Skąd się bierze to myślenie, ten sam schemat, który z Trockiego i Kamieniewa uczynił największych męczenników i ofiary komunizmu. My oczywiście bardziej lubimy ten niewczesny i farbowany konserwatyzm Gowina czy Godsona. Ten ich niezwykle silny kręgosłup moralny, który kazał im powiedzieć zdecydowane i głośne ( bo nagłaśniane we wszystkich super fajoskich mediach) „Nie pozwalam!”. To sumienie jakoś przysnęło, gdy ich koledzy partyjni dopuszczali się najgorszych bezeceństw, gdy ich koleżanka w żywe oczy okłamywała reprezentanów narodu i sam naród. Nie wiem gdzie był ten tradycjonalizm i obrona spraw zasadniczych, gdy obszczywano modlących się ludzi, a pamięć i cześć zmarłych wyrzucano razem ze zniczami do śmieci. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że głośnego”Dość! Nie pozwalam. Mam sumienie!” nie było, bo nawet jakby było, to nie byłoby takie głośne, dramatyczne i teatralnie efektowne, bo super fajoskie media by tak chętnie do programu nie zaprosiły. Każdy wielki aktor potrzebuje dobrego montażysty. A tak? Krzyczałby sobie Gowin, poszarpałby się, ale jego krzyk równy byłby krzykowi babć z pod krzyża, jakiś podrzędny pisowki dziennikarzyna by go nakręcił i tyle. Lataj sobie Gowininie na płytkach dołączanych do Gazety Polskiej.

 

Nadzieja pokładana w Gowinie jest tylko dowodem ogólnej beznadziei. Chyba wszyscy uwierzyliśmy, że jedyne, na co możemy liczyć, to delikatna korekta obowiązującej lini. Nie remont generalny, a podpicowanie rozpadającego się grata, remont szwedzki. Patriotyzm, ale moczarowski (z ludzką twarzą czyli) To komunistyczna propaganda wymyśliła wewnętrznie sprzeczny koncept „niekonfrontacyjnej i konstruktywnej opozycji”. To, że my chcemy mieć nadzieję i wierzyć, jest ludzkie i szlachetne, ale zarazem bezdennie głupie i naiwne. Tym bardziej, że uczucia te żywią ludzie, którzy znają historię, i wiedzą jakie były losy wcześniejszych ruchów wewnętrznej odnowy. To jednak nie przeszkadza, ten jest prawdziwy, bo Gowin jest siwy, a Godson jest czarny, a Wipler jest młody, poza tym wszyscy powiedzieli, że im zależy na Polsce i tradycyjnych wartościach. Jak mówi bowiem przysłowie ludowe: „Jak się siwy, czarny i pryszczaty za coś wezmą, to efekt murowany.”

 

Problem w tym, że takiego przysłowia nie ma. Przysłowia ludowe są wyrazem mądrości ludowej, która od głupoty obserwatorów sceny politycznej różni się tym, że jest mądra i opiera się na doświadczeniu. Każdy z nas, w normalnym życiu postępuje wedle zasady: na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Jak ktoś chleje dziesięć lat, a teraz od miesiąca jest czysty, i przychodzi pożyczyć od nas pieniądze, to my mu pożyczamy? Bo nadzieję w nas wzbudza jego nowe i świeże oblicze?

 

W polityce ma być jednak inaczej. Nic nie działa tak podniecająco na umysły redaktorków, siedzących w dusznych redakcjach, jak wizja odświeżającego zefirku. Konserwatyzm moherowy, kaczystowski jest nudny i przewidywalny. Jaki to nius, że ciemnogród jest ciągle przeciw aborcji, jak ciemnogród od zawsze jest przeciw, bo jest przecież cimnogrodem. Ale jak sobie siwy nagle przypomni, że do kościoła chodzi, to smród jest jak stąd do Miami. Temat trzeba wziąć na widły i rozrzucić na wszystkie strony, jak gnój po polu.

 

Oczywiście w naukach społecznych, w dziennikarstwie, odpowiedzialność za wyrażane opinie, predykcje i prognozy nie obowiązuje. Czy Jadwiga Staniszkis, która zachwycała się Wiplerem, we wzruszającym stylu opisując, jak na demonstracjach niepodległościowych brał na barana dzieci, teraz skomentuje przystąpienie do jego ruchu palikotowców, ludzi którzy zajmowali się logistyką obszczywania tych samych demonstracji? Czy powie: „dałam się nabrać, głupio myślałam, poleciałam na lep „świeżości”, jak gimnazjalistka po Frugo”? O Warzesze już nie wspominam, bo obiecałem sobie, że dam mu spokój.

 

Oczywiście, że nie powie, ale co się naczytaliśmy słodkiego pierdzenia, to nasze. Tak samo zachowają się wszyscy entuzjazmujący się ożywczym piardem gowinowskim, gdy niewypoiwedziana i , jak to się ostatnio ukuło pięknie, „dorozumiana” umowa, zostanie skonsumowana, a Gowin i Wipler, w szeregu z Giertychem, Kamińskim, i kimkolwiek kogo uda się jeszcze odskubać, staną w szeregu i , dla lepszego jutra, radośnie przybiją piątala z gajowym.

 

Film jest to bardzo wzruszający, ludzkie uczucia wzbudzający, a ja domniemuje, że i funduszy na realizację tego filmu nie zabraknie. Problem w tym, że inne filmy też były bardzo ładne( choćby ten o „porozumieniu ponad podziałami”, lub ten o „zielonej wyspie”), aktorstwo było niezłe, a zakończenie pełne optymizmu i wiary w ludzkość. Filmy są w ogóle fajne. Każdy kinoman wie jednak, że Angelina Jolie wszystkich dzieci świata nie nakarmi, a polskich to już na pewno nie, bo woli kambodżańsko-chińsko-wzruszająco kolorowe. Tak jak karmić własne dzieci, tak wartości tradycyjnych musimy bronić my, a nie Gowin. Gowin fajne filmy kręci. W każdym razie ja przysypiam, obudźcie mnie na napisy i powiedzcie, kto się okazał „tym złym”.

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka