Bekart Bekart
633
BLOG

Wstąpmy wszyscy do UB!

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 4

Och! Humanizm nasz jest wiecznie żywy, skoro mój najulubieńszy i najukochańszy argument przeciwko rozliczeniom z przeszłością, powraca znów, silny i zdrowy, bezwstydnie i bezczelnie wtórny, pod cienką tylko warstwą szminki kryjąc intelektualne oszustwo i liczenie na tępotę odbiorcy.

 

Kinga Dunin, w swoim felietonie „ A czy ty wstąpiłbyś do UB?”( http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20130821/czy-wstapilbys-do-ub ), w najlepszej formie reanimuje ten szamański rytuał, obezwładniający umysł i paraliżujący wszelką sensowną debatę na temat moralności. Idzie w ślad za Stasiukiem, który w wywiadzie dla GW miał stwierdzić, że po wojnie pewnie wstąpiłby do UB. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że pan Anrzej jest takim humanistą, tak się identyfikuje z cierpieniem młodych Żydów, że choć bezpośredni po wojnie nie istniało coś o nazwie UB, on i tak by wstąpił. W każdym razie tę, w czasie rozciągniętą, empatyczność, tę umięjętność wczucia się w epokę, z całą gamą jej ekonomicznych i kulturowych uwarunkowań, chwali pani Kinga. Chwaląc się sama przy okazji, że ona by też pewnie. Wstąpiła.

 

Jest to rzeczywiście wzruszające, proponowałbym nawet stworzenie na fejsbuku listy „ubowców ex post facto”, którą każdy wrażliwy by mógł podpisać. Nieważne rozróżnienia na MBP, informację wojskową czy KBW, babrać się nikomu nie chce, odpowiednie organy już hipsterów rozdysponują po strukturze organizacyjnej. Liczą się chęci.

 

Do tego dochodzi, jedyny już chyba żywy jeszcze argument lewicowych publicystów, czyli argument z hipokryzji. Pani Kinga pomstuje na tych wszystkich ( których zna chyba osobiście, bo ja o nich nie słyszałem), co z całą stanowczością stwierdzają, że oni by na pewno nie, nigdy w życiu, zawsze szlachetnie. Hipokryci. To samo, co księża sekszący się na boku, autorytety moralne niby, to samo, co politycy-homoseksualiści, publicznie przeciwstawiający się promocji homoseksualizmu, to samo co przeciwnicy pornografii-kryptoonaniści itd.

 

 

Problem jest jednak taki, że jest różnica. Księża, kryptogejowie i inni istnieją i ,w jakimś tam stopniu. robią to, co mają robić, czyli się sekszą po cichości, zamiast w otwartości i dialogicznie. Ci co mówią (choć nie mówią, ale nie utrudniajmy pani Kindze), że by nie wstąpili, rzeczywiście nie wstąpili. W większości wypadków dlatego, że nie mieli okazji, ale wstąpić- nie wstąpili. Humanizm i empatyczność w wersji hardcore ma jednak na to radę. Do tego nieisniejącego powojennego UB, pani Kinga zapisuje nie tylko siebie i pana Anrzeja, ale także tych wszystkich, którzy stwierdzają oszukańczo, że zapisać by się nie chcieli. Nie wiem, czy można znaleźć większy przykład miłości bliźniego, niż solidarnościowe zapisywanie się ex-post facto do nieistniejących zbrodniczych organizacji . Ja osobiście nie wiem, czy bym się zapisał, na pewno poczekałbym, aż UB powstanie. Na pewno jednak, także ex post facto, mianowałbym panią Kingę szefem kadr UB, albo nowocześnie- „headhunterem” ( Co w odniesieniu do działalności tych służb, powodowałoby wiele zabawnych sytuacji, związanych z semantyczną dwuznacznością tego sformułowania).

 

 

Parafrazując innego znanego empatystę-humanistę: aby Polska się naprawdę zmodernizowała i zokcydentalizowała, nie tylko wszyscy musimy być gejami z SLD (jakoś tak), ale wszyscy powinniśmy być gejami z SLD/UB. Nie ma większego humanizmu, niż radosne zaproszenie do wspólnoty grzechu i niegodziwości. Nie wiem tylko, czy twardziele z powojennych służb bezpieczeństwa z takim samym entuzjazmem przyjeli by akces dzisiejszej hipstersko-lewackiej elity. Ponieważ są to jednak tylko bezpłodne rozważania, elita może cieszyć się swoim niewczesnym ubectwem, które nad tym rzeczywistym ma tę przewagę, że mniej pięści pieką po robocie i ciuchy są zasadniczo lepsze.

 

 

Głupia rewolucja, głupia kontrrewolucja.

 

To, że ten argument jest powtarzany, w formie niezmienionej od lat 90-tych, z jednej strony jest straszne, z drugiej cieszy, bo pokazuje kompletną intelektualną martwotę po drugiej stronie. Mnie jednak martwi sposób, w jaki z tymi argumentami stara się walczyć prawica. Sposób ten jest, według mnie, błędny.

 

Myśl konserwatywna nie bez powodu nazywana jest reakcyjną, bo sama nie tworzy ideologii, a jedynie stara się minimalizować negatywne skutki ludzkiej mądrości i marzeń o najlepszym możliwym ze światów. Ta reaktywność ma także swoje wady. Jedną z nich jest pozwalanie drugiej stronie na zawłaszczanie języka debaty, a także tworzenie schematów myślowych, wedle których ta debata przebiega.

 

Typowa reakcja prawicy na argumenty z hipokryzji jest taka, że niepotrzebnie i bezsensownie odwraca się ostrze argumentu, oskarżając o hipokryzję oskarżycieli. Każdy z czytelników już pewnie w myśli sobie taki argument wytworzył: „Pewnie, gdyby chodziło o akces do zagłady Żydów, albo prześladowania homoseksualistów, to nie byliby tacy wrażliwi, ale jak Polaka ktoś bije, to sam jest ofiarą”. Oczywiście w tych argumentach, w tym schemacie jest sporo racji. Niestety przypomina on przepychankę dwójki dzieci, które ścigają się, kto pierwszy lepiej naskarży. W tym odwracaniu wektora zarzutów celuje np. Dawid Wildstein, artykuły swoje budując na schemacie: oni mówią o przemocy, a to oni przemoc stosują, oni mówią o agresjii w debacie publicznej, a ile wyzwisk możemy wyliczyć. Hipokryci. To oni najgorsi są.

 

 

Przejawy takiej hipokryzji należy dokumentować, trzeba jednak pamiętać, że jest to przepychanka, która nie jest prawdziwą konfrontacją i zwykle nie kończy się niczyim zwycięstwem, a jedynie delikatnym poszarpaniem garderoby. Strategia ta jednak, jeśli komuś słuzy, to na pewno nie prawicy. Lewica bowiem ma niezwykłą zdolność, uzyskaną wedle wskazań Baumana, do identyfikowania się z tym, na co ma ochotę, i brania odpowiedzialności za to, za co ma ochotę, czyli najczęściej za nic. Niemądry jest taki prawicowiec, który sądzi, że na współczesnej  lewackiej hipsterii wrażenie zrobią milionowe ofiary Stalina. Wedle nauk mistrza Baumana bowiem, jesteśmy nomadami. Nomada wyrusza zawsze z tą samą nadzieją, na nowe terytorium, choć musi mieć jakąś świadomośc tego, że zrobi na nim to samo co na starym, pozostawiając po sobie jałową ziemię i wielbłądzie placki.

 

 

 

 

Argument z hipokryzji. Dekonstrukcja.

 

Namawianie nomadów do tego, żeby zaczeli sprzątać po sobie swoje kupy, albo przynajmniej się przyznali, że to jest ich kupa, jest zajęciem szlachetnym, ale raczej bezcelowym i trudnym w realizacji. Poza tym grozi wpadnięciem w koleiny lewicowego paradygmatu myślowego, który choć może stracił dużo ze swej atrakcyjności( kilkadziesiąt milionów ofiar działa jednak kiepsko na żołądek), to jednak zachował istotną dla siebie cechę dialektycznej grząskości czy bagienności, która każdego wciągniętego zmusza do myślowej ekwilibrystyki i kaskaderskiej odwagi, wszelką myśl sprowadzając do aktywności a’la baron Munchausen, polegającej na próbach wyciągnięcia się z bagna za własny warkocz.

 

 

Zapominamy czasem chyba, że sami dysponujemy tradycją filozoficzną i zdrowym rozsądkiem, które uchronić nas mogą od tej szarpaniny. Nie można bowiem dać się zapędzić w kozi róg dialektyki, która z góry wyznacza nam rolę: jesteś przeciwko komunizmowi, a więc jesteś za wysyskiem i wielkim kapitałem (ulubione ostatnio sformułowanie pana Cezarego)itd.

 

 

Spróbujmy się przyjrzeć strukturze „argumentu z hipokryzji”, by stwierdzić czy warto się bać i przerzucać się bezsensownymi statystykami. Według twórców argumentu, hipokryzją jest osądzanie moralne kogoś, kto czynów swoich dokonywał, w ramach uwarunkowań, które nie są tożsame z naszymi. Czyli „nie żyłeś w tamtych czasach, nie wiesz jakbyś się zachował”.

 

Tutaj tkwi cały szalbierczy i szamański potencjał tego argumentu. Utożsamia on dokonywanie osądu moralnego, z wiedzą o tym, jak ktoś (osądzający) by się zachował w danej sytuacji. Jest to prymitywizm intelektualny tak wielki, że aż dziw bierze, że dopuszczalny. Ponieważ skopiowanie sumy wszystkich subiektywnych uwarunkowań jest niemożliwe, jest to argument przeciwko wszelkiemu osądowi moralnemu, ponieważ nawet ci, którzy żyli w „tamtych czasach”, nie żyli stricte, w tych samych czasach, co np. Bauman( bo nie byli Żydami, nie byli młodzi, uszy mieli nieodstające).

 

Argument z hipokryzji obalić można jednym skinieniem palca, przywracając rozróżnienie pojęciowe, które jest oczywiste: nie wiem jakbym się zachował, nie wiem co bym czuł, ale, na pewno chciałbym się zachować tak i tak, ponieważ inne zachowanie uważam za niegodne. Czy hipokrytą nazwiemy kogoś, kto wie, że palenie jest niezdrowe, szkodliwe i złe, kto chciałby przestać palić, ale pali mimo to? Nie jest to kwestia hipokryzji, ale kwestia woli. To wola, a nie słuszne czy nie, przeświadczenia o świecie, decyduje o tym, jak się zachowamy.

 

 

Cała klasyczna filozofia moralnośći jest przecież namysłem nad rozbieżnośćią pomiędzy tym, co uważamy za słuszne, a tym co robimy w rzeczywistości. Zresztą, gdyby człowiek postępował zawsze słusznie, nie potrzebna nam by była moralność. Człowiek, jak uczą klasyczni filozofowie, ma jednak w sobie duży potencjał upadku, do poddawania się uwarunkowaniom, czy do grzechu po prostu. Nie wiem jednak skąd się bierze dzisiejsza pewność, że ten rzeczywisty potencjał upadku, jest wystarczającym powodem, do tego by rzeczywiście upadać, nie przejmując się drugim, także typowo ludzkim, potencjałem, do zachowań godnych i szlachetnych.   

 

 

Problem polega na tym: ktoś, kto wie ,że postępuje jak szubrawiec i niegodziwiec, cierpi. Cierpią jego najbliższsi, bo wychowali szubrawca i niegodziwca. Lewica cierpienia nie lubi, ale, z cierpieniem się utożsamia, tak, że w końcu cierpi sama, a jedyne czego lewica zawsze pragnie, to zniesienie wszelkiego cierpienia.

 

To cierpienie zniknie, jeśli znikną standardy, ci którzy się nie ugieli, którzy zamiast potencjału ludzkiego upadku, wybrali potencjał ludzkiej godności, to oni są przyczyną bólu. To przez nich cierpi biedna Danka, gdy opluwa się dobre imię męża, to przez nich odpada nos staremu generałowi, to przez nich cierpi biedny i stary profesor Bauman, bo to oni są wzorami dla tych wszystkich mądralińskich, co dzisiaj na wykładach krzyczą, a sami….No, dobrze, nie symulakrujmy i nie multiplikujmy. Chodzi o to, by cierpienia było mniej, by nie stygmatyzowano ludzi, by grzesznicy i szubrawcy nie czuli się wykluczeni. Bądżmy ludźmi, do jasnej cholery! Wstąpmy wszyscy do UB!

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka